Ułatwienia dostępu

Katedra Zarządzania Międzynarodowego i Logistyki

Karolina Drabik – Bańbuła, Zarządzanie Międzynarodowe, Portugalia

Karolina Drabik – Bańbuła, Zarządzanie Międzynarodowe, Portugalia

12 luty; Godzina 9:25; Balice Airport; Ryanair – kierunek Kraków -> Porto – Tak brzmi początek mojej niezapomnianej przygody! 

Mój Erasmus rozpoczął się 12 lutego, bieżącego roku, kiedy z Krakowa poleciałam do Porto do Portugalii, a potem autobusem do niewielkiego miasta, niezwykle urokliwego, zwanego Bragança. Wylatywałam bez wielu oczekiwań, ale to, czego doświadczyłam, przekroczyło wszelkie, o których tylko mogłam pomarzyć. Jestem bardzo wdzięczna za każdą osobę, którą poznałam i która jest teraz głęboko w moim sercu. Spotkałam tam moich ludzi, przy których czułam się przeszczęśliwa i mogłam być sobą. Za każdym razem, kiedy wracam do zdjęć, mam łzy w oczach i czuję ogromną tęsknotę, określaną w języku portugalskim jako „saudade”, czyli płynąca z samej głębi duszy nieukojona tęsknota za czymś, czego nie da się opisać, za czymś, co było, odeszło i już nie wróci. Mówi o tym również cytat „You will never be completely at home again, because part of your heart will always be somewhere else.” Ale wracając do początków… W autokarze, jadącym z lotniska do Braganç-y, usiadła obok mnie dziewczyna, mimo, że było naprawdę wiele wolnych miejsc. Jak się później okazało, była Polką i wracała na 2 semestr. Studiowanie w Bragnç-ie tak się jej spodobało, że zdecydowała się przedłużyć Erasmusa jeszcze o semestr. Rozmawiałyśmy przez całą drogę, już na samym początku bardzo dużo dowiedziałam się o miejscu, w którym miałam studiować. Jak się później okazało, razem z nią przeszłam pielgrzymkę do Santiago de Compostela, zaczynając sprzed swojego mieszkania w Braganç-ie, co stawowi około 250 km. Było to naprawdę wielkie wyzwanie, ale również niezwykle przeżycie duchowe, ponieważ szłyśmy podczas Wielkiego Tygodnia. Na uczelni zostaliśmy bardzo miło powitani. Można było dołączyć do welcoming session i uczestniczyć w wielu aktywnościach, które miały na celu zapoznania nas z uczelnią, miastem, jak i również integracją z innymi studentami na wymianie. Podczas semestru dla nas, studentów było wiele aktywności sportowych, do których można było dołączyć za darmo. Przez miasto Bragança były organizowane również wycieczki „górskie”, które były w pełni za darmo. Była to okazja, by poznać okolice miasta. Wykładowcy podchodzili do mas bardzo życzliwie i byli bardzo wyrozumiali. Miałam okazję uczyć się języka portugalskiego, dawało mi już to możliwość do zgłębienia tej kultury. Taką możliwość również dawały organizowane festiwale, czy w moim erasmusowskim mieście czy w innych miastach w Portugalii – na przykład w Porto. Odbywał się tam festiwal „São João”. Podczas tego festiwalu praktycznie każdy miał w ręce plastikowe, piszczące młotki, którymi przechodnie „biją” się wzajemnie po głowach. Uderzenie zabawkowym narzędziem ma – zgodnie z tradycją – przynosić szczęście, także wszyscy chętnie nadstawiali głowy podczas tego ważnego dla Portugalczyków święta. Zgłębiałam kulturę portugalską również przez wizyty w teatrze, w którym sztuki były przedstawiane w języku portugalskim. Nie przypuszczałam, że będąc w Portugalii będę miała również szansę poznać kulturę brazylijską. To właśnie uczęszczając na zajęcia taneczne popularnego w Brazylii tańca „Forro” nabrałam nowe znajomosci – Brazylijczyków. Są to osoby bardzo pozytywne, z wielką wdzięcznością podchodzą do wszystkiego i cieszą się z najmniejszych rzeczy. Dużym atutem tego miasteczka, była jego wielkość. Wszędzie chodziłam na nogach. Na uczelnię miałam tylko 5 minut, a do centrum, skąd można było zarówno zobaczyć, jak i wejść na niezwykle urokliwy zamek, który znajduje się w otoczeniu pięknej natury (Montesinho Natural Park) – około 20 minut. Trudno mi opisać w słowach, jak piękne jest to miasto. Ma tak naprawdę wszystko, czego trzeba – od sklepów spożywczych, odzieżowych, przez markety, punkty usługowe, kawiarnie, teatr, kino, bary czy kluby i wiele więcej. Mogłabym powiedzieć, że momentami może przypominać klimat wiejski – nie raz można było spotkać kozy czy owce. Ma to jednak swój urok. Dzięki dużej ilości natury, zielonych terenów oraz pięknych krajobrazów, mogłam odpocząć od miastowego zgiełku – tłumów, nawet turystów czy korków samochodowych. Jedynym w zasadzie problemem był brak ogrzewania w mieszkaniach. Spałam naprawdę w wielu warstwach ubrań, ale dawaliśmy wszyscy radę. Pozostałe rzeczy nam to wszystko wynagrodziły. Posiłki jadaliśmy zwykle na uczelnianej stołówce. Jeden posiłek kosztował niecałe 3€, a więc była to najtańsza opcja. Było to także miejsce spotkań z Erasmusami, jak i lokalnymi studentami. Parę razy zaszczyciła nas swoją obecnością grupa muzyczna, która można powiedzieć, dała nam swój koncert. Bardzo ukształtowały mnie także podróże, których naprawdę było wiele – w Portugalii – wliczając również Maderę, Hiszpanii czy Afryce. Były to wyjazdy zorganizowane czy też wyjazdy zorganizowane na własną rękę. Reasumując, uważam, że Bragança jest idealnym miejscem na Erasmusa. Dla mnie przynajmniej takie ono było! Dla osób zastanawiających się nad Erasmusem – zdecydowanie polecam. Uważam, że mniejsze miejscowości są lepsze, dają więcej możliwości integracji i obcowania w międzynarodowym środowisku, a nie w jednej zamkniętej grupie znajomych. 

5 miesięcy później (10 lipca)… 

Godzina 18:55 Porto Airport; Ryanair – kierunek Porto – Kraków