Jestem studentką logistyki międzynarodowej na 4 roku, a w mojej historii studenckiej mam za sobą już dwie wymiany Erasmus+. Na pierwszą wymianę pojechałam już na 2 roku, na Majorkę w Hiszpanii. 🇪🇸 Erasmus spodobał mi się tak bardzo, że drugą wymianę zrealizowałam już na 3 roku, tym razem wybierając stolicę Portugalii – Lizbonę. 🇵🇹
Obie wymiany były naprawdę jednymi z najlepszych i najbardziej kształtujących okresów w moim życiu. Zaczynając od samego początku, mimo iż ilość formalności do załatwienia przed wyjazdem chyba dla każdego przyszłego studenta Erasmusa wydaje się przerażająca, naprawdę nie jest to takie straszne. W moim przypadku, zarówno na Majorce jak i w Lizbonie, uczelnie były mocno wspierające, dostałam liczne poradniki odnośnie do wybierania przedmiotów, uzupełniania dokumentów czy nawet szukania mieszkania w docelowym mieście. Dodatkowo, na UEK-u również mogłam liczyć na wsparcie koordynatorów w każdej sprawie. Koniec końców uważam, że załatwienie wszystkich formalności naprawdę jest o wiele szybsze i łatwiejsze niż się wydaje.
Co do samych uczelni, uważam, że zarówno w Hiszpanii jak i w Portugalii, trafiłam na dość wymagające uczelnie, jednak jednocześnie dzięki temu nauczyłam się wielu ciekawych rzeczy w trakcie zajęć. Wbrew pozorom, w obu krajach bez problemu dało się porozumieć po angielsku, a same zajęcia były dostosowane także pod studentów zagranicznych. Czymś co początkowo lekko mnie zaskoczyło, był stosunkowo mały dystans między studentami a prowadzącymi zajęcia. Oczywiście nie jest to reguła, natomiast wielu prowadzących, na których trafiłam, było bardzo otwartych na luźne i swobodne rozmowy ze studentami, a zwracanie się do wykładowców po imieniu było zupełną normą. Czymś, co dodatkowo wzbogacało zajęcia w trakcie Erasmusa, była otwartość prowadzących na poznanie studentów zagranicznych i ich kultur. Na wielu kursach, na które uczęszczałam, prowadzący wykorzystywali różnorodność kulturową grup, dostosowując zajęcia tak, abyśmy mogli jak najwięcej dowiedzieć się o swoich krajach nawzajem.
Co do codziennego życia w krajach południowej Europy w porównaniu do Polski, jest wiele różnic. Jedną z nich jest oczywiście pogoda, która w Hiszpanii i Portugalii naprawdę rozpieszcza. W zasadzie od lutego w obu miejscach cieszyłam się wysokimi temperaturami i prawie ciągłym słońcem. Spacery pod palmami, surfowanie i chodzenie na plażę kilka razy w ciągu tygodnia stało się normą, co w Krakowie jest raczej niewyobrażalne. Mówiąc o pogodzie, warto wspomnieć o słynnej sieście, czyli kilku godzinnej przerwie od wszystkiego w ciągu dnia, obecnej szczególnie w Hiszpanii. Z początku ciężko było przyzwyczaić się do tego, że o 14:00 nie zrobi się zakupów, jednak coraz bliżej lata, rozumiałam powoli, że w takie upały po prostu nie wychodzi się z domu. Innym hiszpańskim zwyczajem, który bardzo polubiłam, jest kultura tapas, czyli po prostu wychodzenia ze znajomymi do barów na drobne przekąski i coś do picia, a także kultura sobremesa – przeświadczenia, że po jedzeniu, nie można odrazu wstawać od stołu, wręcz przeciwnie należy zaczekać, wypić kawę lub inny napój i spędzić ten czas na rozmowach i odpoczynku. Skupiając się bardziej na portugalskich zwyczajach, absolutnie rozkochały mnie w sobie słynne portugalskie słodkości zwane pastel de nata – małe babeczki budyniowe. Coś co także typowe dla Lizbony, to bardzo licznie występujące strome uliczki, które na początku Erasmusa potrafiły naprawdę utrudniać codzienne spacery, natomiast koniec końców uważam, że mocno poprawiły moją kondycję.
Czymś co również pozytywnie zaskoczyło mnie w krajach iberyjskich, była ogromna otwartość oraz sympatia Hiszpanów i Portugalczyków w stosunku do Polaków. W obu krajach, przedstawianie się jako Polka zawsze skutkowało uśmiechami na ich twarzach i samymi komplementami na temat Polski.
Jak mowa o Erasmusie to koniecznie trzeba wspomnieć także o podróżowaniu. Mallorca, Lizbona, Madera, Azory, Porto, Gran Canaria, Barcelona, Madryt, Walencja, Malaga, Sevilla, Alicante – odwiedzenie tych wszystkich miejsc (i nie tylko!) w przeciągu łącznie 10 miesięcy brzmi nierealnie, a jednak to możliwe, bo Erasmus to trochę taki sen na jawie. Nauka nauką, ale to właśnie podróżowanie było moim ulubionym i uważam, nieodłącznym elementem wymiany zagranicznej. Co za tym idzie, ilość wspomnień (+pocztówek i magnesów) po kilku miesiącach Erasmusa jest naprawdę niezliczona.
Studia za granicą pozwoliły mi też przybliżyć aspekty logistyczne. Studiując na Majorce miałam okazję zagłębić się bardziej w temat lotnictwa w Hiszpanii w ramach przedmiotu Air Transport Economics, a nawet odwiedzić bardzo ruchliwe lotnisko na Majorce i zobaczyć, jak funkcjonuje ono od środka w miejscach dostępnych tylko dla pracowników lotniska. Za to w Lizbonie, studiując na bardzo różnorodnej kulturowo uczelni, miałam okazję poznać i nawiązać kontakt z pracownikami znaczących firm na rynku logistycznym w tym m.in. SAP, TAP Air Portugal czy AirBus.
Podsumowując krótko moje obie wymiany, uważam, że obie decyzje o wyjeździe były jednymi z najlepszych jakie podjęłam w trakcie studiów. Możliwość mieszkania i studiowana za granicą przez łącznie prawie rok, nauczyły mnie bardzo dużo, rozwinęły jako człowieka, znacznie poszerzyły horyzonty, ułatwiły naukę języków obcych, umożliwiły poznanie mnóstwa ciekawych osób i zwiedzenia ogromnej ilości miejsc. Osobiście uważam, że wymiana Erasmus+ to doświadczenie tak pozytywne, że naprawdę każdy powinien chociaż raz zdecydować się na taki wyjazd. Dlatego najlepsza rada jaką mogę dać, jako już dwukrotny student Erasmusa, to jeśli chociaż raz pomyślałeś o wyjechaniu na wymianę zagraniczną, to nie zastanawiaj się, po prostu wyślij zgłoszenie, a zobaczysz, że ten okres może okazać się jednym z najlepszych w twoim życiu!
Oliwia Kinzhuber, studentka Logistyki Międzynarodowej 2022-2026











